środa, 30 października 2013

„Heartland” Lauren Brooke

Na wstępie zaznaczam, że recenzja powstaje z prośby bloggerki Paradise, którą serdecznie pozdrawiam :) Heartland to seria 25 książek, z których 20 przetłumaczonych zostało na język polski. Do tego jest 5 wydań specjalnych.
Od razu przyznaję się, że jak na razie przeczytałam tylko 9 części (niektóre z nich kilkakrotnie), więc zarys fabuły będzie ogólniejszy.  Autorka opisuje tu życie nastoletniej Amy - dziewczyny niezwykle doświadczonej przez los, ale jednocześnie niezłomnej, pełnej wiary w lepsze jutro, w lepszy świat. Całym sercem kocha konie. Wraz z najbliższymi prowadzi schronisko dla koni w Virginii. Nie jest to jednak typowa stadnina - tam konie są traktowane z szacunkiem, a podczas pacy z nimi mottem jest słuchanie konia, wczuwanie się w jego psychikę, uczucia. To, jak tam postępuje się z końmi, jest piękne. Sama główna bohaterka już w pierwszej części nie jest oszczędzana przez los: w wypadku ginie jej matka, zaś przewożony wtedy koń odnosi poważne psychiczne rany. Dotychczas dziewczyna mieszkała z mamą i dziadkiem, ponieważ ojciec po ciężkim wypadku na zawodach jeździeckich zerwał z nimi kontakt, zaś starsza siostra Lou nie chciała opuszczać rodzinnych stron. Teraz Lou wraca do Heartlandu - jak się wkrótce okazuje - na stałe. Na nowo uczy się języka koni i powoli odsuwa strach przed nimi. Amy wciąż towarzyszy wiele porażek - kryzys Heartlandu, stałe docinki ze strony Ashley, której matka prowadzi drogi ośrodek jeździecki; ale też chwil szczęścia, gdy w końcu udaje jej się pomóc kolejnemu koniowi  czy też gdy zostają z Tregiem (pracownikiem Heartlandu i przyjacielem Amy) parą. Dalsze koleje jej losy z pewnością są warte poznania.
Jest to jedna z moich ulubionych książek (serii) o koniach, jeśli nawet nie najbardziej przeze mnie lubiana. Niezbyt obszerne części (średnio 150-250stron) czyta się naprawdę szybko. Sama jak zacznę, to nie mogę się oderwać od czytania, nim nie skończę :) Książka emanuje ciepłem, miłością, szczęściem, ale także smutkiem i rozpaczą (gdy autorka opisuje Pegaza - dawnego konia taty Amy, którego dziewczyna i jej matka kochały. Pisze, jak co dzień bystre oczy konia wpatrywały się w dal, jakby z nadzieją, wciąż czekając na powrót Marion. Aż pewnego dnia nadzieja zgasła, a w nich pozostały tylko pustka i smutek. Jak koń gwałtowanie zareagował na widok ulubionej bluzy Marion, gdy zobaczył kogoś w nią ubraną. Są to epizody, ale fenomenalnie opisujące, że koń też czuje, tęskni i kocha całym swoim serduchem.) Zachwyciła mnie scena, gdy w ulewną burzę Amy wyszła na wybieg ze Spartanem - koniem poszkodowanym w pierwszej części, podczas wypadku mamy Amy. Jest w tym zawarte tyle emocji, rozpacz i krzyk dziewczyny, gdy usiłując porozumieć się z koniem chce mu dać do zrozumienia, że ten wypadek nie był jej winą. Magiczna jest przemiana Spartana, który dotychczas reagował z agresją na sam jej widok, a teraz szanuje ją, nie boi się jej. Wzruszająca jest też historia kucyka szetlandzkiego - Kacperka, którego cudem uratowano przed śmiercią z wycieńczenia. Takie przykłady mogłabym mnożyć, bo one wciąż żyją w mojej pamięci. Jednak własnymi słowami nie jestem w stanie przekazać Wam tego, co zawierają te książki. Dla mnie jest to po prostu piękne, nierzadko też smutne i wzruszające. Gdyby wszyscy traktowali konie tak, jak to robią tam, nie byłoby tych wszystkich tragedii, scen okrucieństwa i bezmyślności wobec koni. Treść zawarta w "Heartlandzie" daje do myślenia, sprawia, że nasuwają nam się pewne refleksje, a może nawet stajemy się lepszymi ludźmi.
Rozpisałam się jak nigdy, ale krócej nie potrafiłam. Wiem, że nie ma tu słowa krytyki. Po prostu nie mam tu co krytykować. Jedyne, co mi się nasuwa na myśl, to jak wyglądało życie Amy wcześniej, jakby to było, gdyby seria rozpoczynała się od jej narodzin. Lecz tak jak teraz również jest dobrze.

A tutaj cała seria - kliknij w link, by poznać szczegóły o danej części:


Przeglądając grafikę Google oraz profil Lauren Brooke na lubimyczytac.pl (ja także nie wiem wszystkiego i dowiaduję się dopiero pisząc dla Was recenzje) natrafiłam na coś w rodzaju części połączonych, np.


Wydania specjalne:
Amy's Journal (Dziennik Amy)
A Holiday Memory (Świąteczne wspomnienia)
Beyond the Horizon (Za horyzontem)
A Winter's Gift (Dar zimy)
A Summer to Remember (Pamiętne lato)

 
Książka (a właściwie jej poszczególne części) zostały zekranizowane, nie miałam jednak z ekranizacją do czynienia póki co. Na ekranie przeważa styl western i akcja różni się od książkowej wersji.


PS. Jeśli ktoś wie, skąd można w całości pobrać części od 10 w górę, to byłabym wdzięczna za linki.

Pozdrawiam i miłego czytania! Podzielcie się swoimi opiniami o tej serii :) Mam nadzieję, że nie zostanę brutalnie skrytykowana za recenzowanie czegoś, o czym sama nie wiem wszystkiego.

~Invis

niedziela, 20 października 2013

Skok po marzenia (Moondance Alexander)

Jak obiecałam, zabieram się za realizowanie Waszych propozycji :) Na początek wybrałam ten piękny film, obrazujący, że każdy ma prawo do szczęścia, a niemożliwe staje się możliwe.

Gatunek: Familijny
Produkcja: USA
Premiera: 22 kwietnia 2007 (świat)
Reżyseria: Michael Damian
Scenariusz: Michael Damian, Janeen Damian
Czas trwania: 1h 34min.

Nastoletnia Moondance Alexander z radością wita wakacje. Podczas rowerowej wyprawy spotyka na leśnej drodze konia rasy pinto. Niewiele myśląc zabiera go do domu, lecz równie szybko się z nim rozstaje. Jednak los bywa sprzyjający i nastolatka trafia do stadniny, gdzie przebywa tajemniczy koń, nazwany przez nią Checkers. Mało towarzyski właściciel, Dante, pozwala jej pracować w stajni w zamian za jazdę. Nie da się nie zauważyć, że jest ona jedyną osobą, poza właścicielem, odwiedzającą stajnię, jednak Dante nic na ten temat nie ujawnia. jak potoczy się jeździecka przygoda dziewczyny? I co takiego ukrywa Dante?

Jest to historia pokazująca, że przez życie należy iść z takim optymizmem, jaki posiadała Moondance, że nie należy przejmować się krytyką, niepowodzeniami i uparcie dążyć do celu, realizować swoje marzenia, aspiracje, smakować życia i pokazać wszystkim, że można, że da się. Warto wspomnieć, że nastolatka łatwego życia nie ma, bo jej ojciec nie żyje, matka poznaje nowego mężczyznę, którego wypadałoby zaakceptować, a ona sama praktycznie nie ma przyjaciół. Mimo tego każdy dzień wita z uśmiechem na ustach i nie obchodzi ją, co myślą sobie jej "koleżanki". Osobiście jednak film obejrzałam bez wielkich emocji, jakie towarzyszyły mi przy poniektórych filmach. Najpewniej dlatego, że ogólny zarys jest oklepany i nietrudno się domyślić, co się stanie i jak cały scenariusz się zakończy. Miejsce konia pinto zdecydowanie zastąpiłabym fryzem - bardziej pasuje mi do całości, nie mam pojęcia dlaczego. Jednak film obejrzeć warto, choćby po to, by docenić to, co się ma i spojrzeć inaczej na świat i ludzi.

Opis
Pobierz (avi) (lektor PL)
Pobierz (rmvb) (lektor PL)




A tak na zakończenie macie zdjęcie mnie na "moim" ukochanym kucyku imieniem Melisa, na której uwielbiam sobie czasem pojeździć, mimo naszych nieproporcjonalnych wymiarów ;) I ma ona chyba najcudowniejszy galop pod słońcem, a taki z niej urwis :3



Pozdrawiam!

Invis~

niedziela, 13 października 2013

Obóz jeździecki

Kochani, należy Wam się wieeelki rewanż za moją długą nieobecność. Nie miałam dostępu do komputera, przez co nie mogłam nawet uprzedzić o swojej dłuższej nieobecności. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, w każdym bądź razie postaram się aktywnie nadrabiać ;3 W ostatnim poście (kiedy to było...) obiecałam relację i zdjęcia z obozu, który był, bagatela, niemal 3 miesiące temu. Tak więc dziś żadnej recenzji nie będzie i skupię się na obozie, by następnie powoli realizować Wasze propozycje. A co najważniejsze - dziękuję, że nawet w tym ostatnim czasie tu zaglądaliście i troszkę komentowaliście - aż się zdziwiłam liczbą wyświetleń ;>

Na obozie byłam od 14 do 26 lipca. Był to mój drugi obóz jeździecki i nie wiem, jak Wy, ale ja na początku zawsze zadaję sobie pytanie "Kurczę, co ja tu robię?", a wszystko z powodu ogromnej nieśmiałości. Na szczęście z czasem udało mi się zgrać z resztą, tym bardziej, że towarzyszyła mi przyjaciółka Ola, którą serdecznie pozdrawiam :*
Gospodarstwo, w którym spędziłam ten czas, to Stajnia Rudej Wiedźmy w Kikach. Podziwiam właścicielkę, panią Agnieszkę, która potrafi to wszystko ogarniać. Poznałam kilkanaście świetnych osób oraz 9 koni: Kapri, Fiona z córką Dakotą, Marsylia, Awantura z synem Atrejo, Zulejka (moja ulubiona), Arena (druga po Zulejce) i Pepsi Light. Dwie jazdy dziennie to było dla mnie o wiele za mało, ale z takimi instruktorkami nie sposób nie nauczyć się jeszcze lepiej jeździć. A właściwie, co ja tu Was będę zanudzać: wrzucam zdjęcia, a jak ktoś ma jakieś pytania (wiecie, że je lubię c;), to pytajcie (:

Na Zulejce

Z jazdy (ja oczywiście muszę się wyróżniać, więc na oklep ;D)

Kapri

Pierwszy teren na Arenie (i właściwie moje ulubione zdjęcie z obozu)

Na oklep, ponownie Arena

Moja przyjaciółka Ola na Pepsi Light

Zulejka i Marsylia

Awantura i Kapri

Wręczenie nagród po zawodach - I miejsce ;>

Mam nadzieję, że za dużo tych zdjęć nie dałam ;)

Pozdrawiam.

~Invis