"Gypsy Colt" to chyba najstarszy oglądany przeze mnie film
o koniach, bowiem powstał w roku 1954. Można to więc potraktować jako ciekawą lekcję historii telewizji. Różnica
w porównaniu z dzisiejszymi ekranizacjami jest naprawdę ogromna.
o koniach, bowiem powstał w roku 1954. Można to więc potraktować jako ciekawą lekcję historii telewizji. Różnica
w porównaniu z dzisiejszymi ekranizacjami jest naprawdę ogromna.
Gatunek: Familijny, Western
Produkcja: USA
Premiera: 3 marca 1954 (świat)
Reżyseria: Andrew Marton
Scenariusz: Martin Berkeley
Czas trwania: 1h 12min.
Czas trwania: 1h 12min.
Gypsy to przepiękny kary koń z białą odmianą na czole. Prawdę mówiąc, strasznie przypomina mi Czarnego Księcia, jednak Gypsy, poruszając się, unosi ogon do góry, jak arab (głowy jednak zbyt arabskiej to on nie ma). Toteż kwestię rasy będziecie mogli rozstrzygnąć sami. Jest on ulubieńcem małej Meg MacWade, właściwie to całej ich 3-osobowej rodziny. Czy spotkaliście kiedyś konia, który codziennie punktualnie przybiegałby po Was do szkoły? Taki był właśnie ten kary wierzchowiec. Jednak długotrwały brak deszczu w odosobnionej miejscowości zmusza rodziców Meg do sprzedaży ulubieńca. Gypsy, ogromnie przywiązany do dziewczynki, ucieka z powrotem do domu, jednak nadaremnie. W końcu wywieziony zostaje do Greenway Park, by wziąć udział w wyścigu. I, ku zdziwieniu wszystkich, stamtąd również ucieka. Droga do domu nie jest jednak łatwa - ponad 500 mil, przez pustynie i podobne pozbawione normalnych warunków obszary. Czy jakikolwiek koń byłby w stanie pokonać tę drogę, nawet Gypsy? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w filmie.
Fabuła filmu nie jest może zbyt oryginalna i zaskakująca, lecz całość ogląda się bardzo przyjemnie. Gypsy, według mnie, nieco kontrastuje z resztą: nie można oczekiwać wybitnego tła w filmie z tamtych lat, jednak sam Gypsy nawet dziś postrzegany byłby jako wspaniały i przepiękny koń. Do tego szybki, wytrwały
i waleczny. Dostrzec można też nieco komizmu, szczególnie w zakończeniu. Cały film w moim odczuciu nie wyglądał na zbyt smutny, oprócz pewnej sceny na pustyni, jednak powodem tego może być stara muzyka towarzysząca wielu scenom. Nie brakuje tu także scen przemocy nad bezbronnym zwierzęciem - jakże często dziś spotykanej. Gypsy przedstawiony jest tu jako istota o wielkim sercu, niezwykle przywiązana
do właścicieli, a miłość, jaką ich darzy jest zdecydowanie odwzajemniona. Krótko mówiąc, chciałabym mieć takiego konia jak ten :)
i waleczny. Dostrzec można też nieco komizmu, szczególnie w zakończeniu. Cały film w moim odczuciu nie wyglądał na zbyt smutny, oprócz pewnej sceny na pustyni, jednak powodem tego może być stara muzyka towarzysząca wielu scenom. Nie brakuje tu także scen przemocy nad bezbronnym zwierzęciem - jakże często dziś spotykanej. Gypsy przedstawiony jest tu jako istota o wielkim sercu, niezwykle przywiązana
do właścicieli, a miłość, jaką ich darzy jest zdecydowanie odwzajemniona. Krótko mówiąc, chciałabym mieć takiego konia jak ten :)
Na zakończenie zdjęcie Hiszpana - jednego z koni w szkółce, w której ostatnio jeżdżę :)
Jak Wam mijają święta?
Pozdrawiam!
Invis~